Cała przygoda zaczęła się bardzo dawno temu. Nie było to co prawda za siedmioma górami i siedmioma lasami, ale miałem wtedy 5 lub 6 lat i chodziłem do przedszkola. Niewiele z tego okresu pamiętam, ale wiem, że podobały mi się rozmowy z tatą.
Tego dnia właśnie tata prowadził mnie do przedszkola. Rozmawialiśmy o szkole, do której będę chodził, jak skończę chodzić do przedszkola. Naiwnie wierząc, że szkoła to takie fajne miejsce, w którym będę się uczył różnych ciekawych rzeczy i poznawał inne fajne dzieci, podzieliłem się z tatą moimi planami. Powiedziałem, że chcę chodzić do takiej szkoły, w której nauczę się, jak być sportowcem! Jaki ja byłem podekscytowany tym pomysłem! Powiedziałem nawet, że chcę być takim sportowcem, który uprawia wszystkie sporty, a nie tylko jeden. Nigdy nie lubiłem się ograniczać!
To był właśnie moment, w którym dowiedziałem się, że nie ważne co ja chcę, ponieważ system edukacji ma w stosunku do mnie inne plany. Na szczęście tata bardzo fajnie wszystko mi wytłumaczył i zaplanowaliśmy moją ścieżkę kariery. Plan był prosty: szkoła podstawowa, liceum ogólnokształcące, studia na Akademii Wychowania Fizycznego. Plan zrealizowałem zachowując wszystkie terminy, ale niedosyt pozostał.
Zainteresowany przez całe życie różnymi formami rozwoju osobistego i zawodowego, postanowiłem, że moje dziecko nie będzie musiało chodzić do normalnej szkoły. Oczywiście mamy teraz inne czasu i możliwości, co bardzo ułatwia sprawę, a z racji zamieszkanie w Wielkiej Brytanii miałem jeszcze prostszą drogę edukacji domowej.
I zaczęło się!
Mając dostęp do gotowych rozwiązań i nawiązując kontakty z rodzicami prowadzącymi dzieci w systemie edukacji domowej, zacząłem tworzyć mój własny system nauczania. Zamiast przedmiotów, wprowadziłem tematyczne bloki edukacyjne, zamiast sztywnego programu, wprowadziłem system podążający zainteresowaniami dziecka, zamiast planu lekcji, wprowadziłem rejestr czasu nauki zależny od planu dnia całej rodziny, tak, żeby maksymalnie wykorzystać czas.
I wiesz co, to działa!
Pisząc ten artykuł i mając te parę lat praktycznego doświadczenia, dzielę się już moją wiedzą z innymi rodzicami i promuję edukację domową, a od niedawna „edukację poza szkolną”.
Nie każdy rodzic może pozwolić sobie na to, by nie posyłać dziecka do szkoły, ale większość rodziców może nadrobić zaległości edukacyjne własnych dzieci korzystając ze sprawdzonych i efektywnych metod.
Podejmujesz wyzwanie?
Jeżeli tak, to zapowiada się świetna zabawa!